Czym dla Ciebie jest bioenergoterapia?
Cały świat jest wielką wibracją energii. Wszystko co nas otacza promieniuje i oddziałuje na otoczenie. Każdy przedmiot i żywy organizm ma swoją własną energię. Jeśli człowiek, zwierzę lub roślina są zdrowe, ich energie znajdują się w stanie równowagi. Gdy matka intuicyjnie przytula do piersi chore dziecko, przekazuje mu swoją miłość i energię. Zrównoważona energia matki przywraca do równowagi energię chorego dziecka. A ta z kolei zmniejsza cierpienie dziecka, czyli uzdrawia dziecko. Widać to gołym okiem, bo przytulane dziecko przestaje płakać. Tak postępują matki na całym świecie i to najlepszy dowód, że to działa i jest skuteczne. Mamy tu do czynienia z najprawdziwszą bioenergoterapią.
Czy to oznacza, że każdy człowiek może być bioenergoterapeutą?
A co robi matka gdy dziecka narzeka na ból brzuszka? Chucha, dmucha, całuje, głaszcze i ból przechodzi. Jest to przekaz energii. Matka nie dostała dyplomu bioenergoterapeuty, ale intuicyjnie stosuje bioenergoterapię. Gdyby matka znała jakieś sposoby i techniki przywracania równowagi energii u chorego dziecka, robiłaby to ze zwiększoną siłą. Intuicyjne działania są słabsze i krótkotrwałe. Profesjonalny bioenergoterapeuta robi dokładnie to samo co matka, tyle że ze zwielokrotnioną siłą. Nie musi on przytulać dziecka, bo zna inne sposoby wyrównywania energii u chorego. Profesjonalny bioenergoterapeuta postępuje świadomie w wyuczony i wypraktykowany sposób. Dlatego jego działanie przynosi lepsze efekty. Ale samo zjawisko bioenergoterapii w obu przypadkach jest takie same. Różni się tylko siłą oddziaływania. Tak więc można powiedzieć, że każdy człowiek w jakimś sensie jest bioenergoterapeutą, przy czym wykwalifikowany bioenergoterapeuta ma wypracowane sposoby skuteczniejszego przekazywania energii.
Czy sposób myślenia bioenergoterapeuty ma znaczenie podczas wykonywania zabiegu?
Sposób myślenia ma ogromne znaczenie we wszystkim co robimy, a więc i w czasie wykonywania zabiegu. Jak myślisz, tak żyjesz. Niektórzy mówią, że myśl jest twórcza, bo najsilniej przyciągamy to, o czym najbardziej myślimy, niezależnie co to jest. Nawet powszechnie mówi się, że słowa które wypowiadamy mają moc. Wykwalifikowani bioenergoterapeuci znają i stosują techniki pozytywnego myślenia i posiadają wiedzę jak posługiwać się afirmacjami, by pomóc cierpiącemu. Prowadzisz kursy masażu. Czy masaż też jest bioenergoterapią. Cokolwiek dotykamy, przekazujemy energie. Podczas masowania, uciskania, jak i podczas masażu mentalnego bez dotyku, przekazywana jest energia, a więc występuje zjawisko bioenergoterapii. Każdy dotyk, nawet przypadkowy jest jakąś formą bioenergoterapii. Tyle, że świadomie wykonany masaż przez profesjonalistę jest ukierunkowany i skuteczniejszy. Masażysta może wykonywać masaż na różne sposoby. Do tego celu może użyć własnych rąk, własnego ciała, może masować jakimś przedmiotem, a nawet zastosować masaż dźwiękiem. W każdym przykładzie mamy do czynienia z przekazywaniem energii, czyli występuje zjawisko bioenergoterapii. Nawet bawiące się dzieci przekazują sobie energię. A więc ciągle mamy do czynienia z tym samym zjawiskiem. Nie ma tu nic tajemniczego, ani też jakiejś czarnej magii.
Czy przekaz energii jest odczuwalny?
Gdy zdenerwowana osoba wejdzie do grupy osób zrelaksowanych, to te spokojne osoby natychmiast odbiorą zdenerwowanie. Energia zdenerwowanego przeniknęła do osób zrelaksowanych. Jeśli zrelaksowane osoby mają dużo energii, potrafią szybko przekazać swój spokój zdenerwowanej osobie i uspokoić ją. Ale może być odwrotnie, że osoba zdenerwowana ma bardzo dużo energii i swój niepokój przekaże całej grupie spokojnych osób. W efekcie wszyscy zaczynają się czuć podenerwowani. Takie przekazywanie energii łatwo daje się odczuć. Ale przy zabiegach bioenergoterapii nie zawsze daje się odczuć przepływ energii.
Jakich masaży uczysz?
Ja nauczam masażu Lomi Lomi, Romi Romi (Ma-Uri). Pochodzą one z Hawajów i Nowej Zelandii. Każda hawajska rodzina wykonuje je w swój wypracowany sposób. Masaże te są bardzo bogatymi zabiegami, bo działają różnymi torami. Jeśli ktoś nauczy się tego masażu, to jest już niezłym rzemieślnikiem. Z czasem gdy wydoskonali swój warsztat, staje się mistrzem i może nauczać innych.
Kim chciałbyś być, gdybyś nie był tym, kim jesteś?
Gdy energia człowieka jest w stanie równowagi, jej właściciel jest również w stanie równowagi. Ma on wówczas poczucie spełnienia i pełnej satysfakcji w życiu. Ja jestem tym, kim jestem. Od życia dostaje to, czego potrzebuję i jestem z tego zadowolony. I to wystarczy.
Rozmawiał były Wiceprezes Polskiego Towarzystwa Psychotronicznego Jerzy Kiersz 11-12-2010r.
Zbyszek Rostowski to niesamowity facet. Postury jest raczej mizernej. Jeżeli jednak ktoś z przyjaciół robi przemeblowanie i ma do przedstawienia ciężką szafę, prosi o wykonanie tej pracy właśnie jego. Mały chudzielec przychodzi, zapytany, czy potrzebuje do wykonania zadania jakiejś pomocy przecząco kręci głową, po czym dziwnym, niepojętym dla osób postronnych sposobem w ciągu pięciu minut przemieszcza szafę-kolubrynę w drugi koniec mieszkania.
Głód zdaje się tylko zwielokrotniać jego siły. W czasie pewnych warsztatów psychotronicznych, które odbywały się na Dolnym Śląsku, Zbyszek nagle przypomniał sobie, że ma pilną sprawę do załatwienia w Warszawie. Po całym dniu zajęć - późnym wieczorem wsiadł w samochód. Rano był w Warszawie, a że sprawa była skomplikowana, załatwiał ją przez cały dzień. Wieczorem wsiadł w samochód, by odbyć powrotną podróż na Dolny Śląsk, gdzie dotarł rano, by najnormalniej w świecie przystąpić do zajęć przewidzianych programem. A był to właśnie dwudziesty pierwszy dzień jego głodówki.
Lomi Lomi i Ma-Uri
Kiedy Zbyszek wykonuje masaż Ma-Uri jest jeszcze bardziej niesamowity niż zwykle. To, co się dzieje, przypomina jakieś misterium. Światło zgaszone. Pomieszczenie oświetla jedynie maleńka oliwna lampka, której płomień wydziela jakiś egzotyczny, kojący zapach. Z ukrytego magnetofonu płyną niepowtarzalne dźwięki hawajskiej muzyki. Sprawiają one, że człowiek, który z zamkniętymi oczyma leży na stole do masażu, ma wrażenie, iż znajduje się w niewielkim czółnie polinezyjskich tubylców kołyszącym się na wodzie nieopodal brzegu, że z nieba świeci olbrzymi srebrny księżyc. Całe to misterium, stworzenie wrażenia, że znajdujemy się gdzieś na Hawajach, potrzebne jest nie tylko pacjentowi, ale i samemu Zbyszkowi. Jeśli leżąc na stole do masażu uchylimy na chwilę powieki, by podglądać terapeutę, zauważymy, że jest on w transie - jego stopy wykonują taneczne kroki w takt płynącej z magnetofonu muzyki, podczas gdy jego dłonie, przedramiona i ramiona ślizgają się po naszym ciele, masując każdy jego kawałek. Oczy są przymknięte, twarz zdaje się należeć do kogoś, kto wsłuchuje się w coś ledwie słyszalnego.
Masaż Ma-Uri tak właśnie ma być wykonywany: rytmicznie, tanecznym krokiem, delikatnie. a jednocześnie zdecydowanie. Masaż ten jest jednym z elementów systemu leczniczego Polinezyjczyków zwanego Lomi Lomi, na który składają się także kąpiele w ziołach leczniczych, ogrzewanie chorych miejsc, chiropraktyka, bioenergoterapia i oddziaływanie psychologiczne przy pomocy sugestii słownej i tworzenia odpowiedniego nastroju za pomocą śpiewu, tańca i zapachów.
Lomi Lomi jest częścią pradawnego zespołu wierzeń zwanego huną, który wyznacza ramy wszystkich dziedzin życia mieszkańców Polinezji i Nowej Zelandii. Zabiegi lecznicze przeprowadzali "strażnicy tajemnicy" huny, których Polinezyjczycy zwali kahunami, a Nowozelandczycy - tehunami. Kahuna, jeśli przykładać do niego pojęcia europejskie, to lekarz, psycholog i kapłan w jednej osobie. Do Polski przywiózł lomilomi i zeuropeizowany nowozelandzki tohuna Chemi Fox. Właściwie przywiózł tylko jedną jego część - właśnie masaż ma-uri, uważał bowiem, że jedynie ta część jako najbardziej "fizyczna", w najmniejszym stopniu spośród wszystkich elementów lomilomi wymagająca włączenia czynnika psychicznego, może być zrozumiana przez Europejczyków i przez nich przyswojona.
Wrażliwość energetyczna
Jednakże Zbyszek Rostowski daleki jest od tego, by ograniczyć się do czynnika li tylko fizycznego. Wykonuje to, co jest widoczne gołym okiem - czyli ów masaż cielesny, ale również kontaktuje się z pacjentem na bardzo różnych poziomach energetycznych.
Do takiego działania przygotowywał się bardzo długo. Piętnaście lat temu zaczynał od radiestezji - ona uświadomiła mu, że podlega działaniu jakichś energii, których istnienia przedtem nie podejrzewał. Potem zapoznał się z arkanami polarity u Jerzego Kiersza, by nauczyć się leczniczego wykorzystywania energii. Im więcej obcował z energią tym bardziej chciał rozszerzyć ramy dostępnego mu energetycznego świata. Do Lecha Emfazego Stefańskiego chodził na zajęcia, których celem było opanowanie techniki eksterioryzacji. Jednakże naprawdę szeroki kontakt z różnymi poziomami energetycznymi przyniosły mu dopiero długotrwałe ćwiczenia oddechowe. Pozwalają one na oczyszczenie ciała z zablokowań i staje się ono drożne energetycznie.
Ponieważ - jak powiada Zbyszek Rostowski - cały świat jest energią, oczyściwszy ciało można uzyskać kontakt z różnymi poziomami energii: z podświadomością i nadświadomością, z myślami innych ludzi, ze słowami dawno już wypowiedzianymi o setki kilometrów od nas, z osobami przebywającymi na równiku i w arktyce, z "zapisami" energetycznymi w cudzym ciele. Każdy człowiek zdaniem Zbyszka odbiera takie sygnały, tylko u większości ludzi nie docierają one do świadomości z uwagi na blokady w ich ciałach. Do jego świadomości sygnały te docierają, gdyż wyrobił już sobie odpowiednią wrażliwość energetyczną.
Oddziaływanie na innych poziomach
Gdy wchodzi w kontakt z pacjentem: gdy z nim rozmawia, gdy na niego patrzy, gdy przesuwa rękoma po jego ciele, dowiaduje się co w tym ciele jest "zapisane". Każde zdarzenie z życia człowieka, każdy uraz fizyczny czy psychiczny, każda choroba, każde przeżycie traumatyzujące czy radosne "zapisane" w ciele człowieka, zakodowane są w każdej jego komórce. Odciskają piętno na jego dalszym życiu i mogą wywoływać choroby. "Zapisy" z poprzednich wcieleń ulokowane są jego zdaniem nie w ciele, lecz na innym poziomie energetycznym, który Zbyszek nazywa duszą. Wszystkie te "zapisy" odczytuje on, gdy wchodzi w kontakt z pacjentem. Nie żeby się starał dokonać tych "odczytów", Czasami wręcz wolałby o wielu sprawach nie wiedzieć (bo w czasie kontaktu z pacjentem zaczyna niejako żyć całym jego życiem w pełnym jego wymiarze, co nie zawsze bywa przyjemne), cóż kiedy wiadomości nie proszone przechodzą do niego. Potem musi wykonać wysiłek, by wyrzucić je ze swego umysłu, zapomnieć o nich, bo trudno byłoby żyć z takim "bagażem".
Jednocześnie z "odczytywaniem" następuje oddziaływanie. Oczywiście, że masaż w Zbyszkowym wykonaniu jest także masażem w sensie dosłownym - rozluźnia napięte mięśnie i więzadła, rozgrzewa stawy. Jest jednak i czymś znacznie więcej. Jest psychologicznym oddziaływaniem przyjaznego ludzkiego dotyku, którego tak wiele osób potrzebuje nie zdając sobie z tego sprawy, jest "zastrzykiem" energii przykazywanej przez terapeutę, jest wyrównaniem poziomu energetycznego różnych partii ciała, jest też oddziaływaniem na poziomie mentalnym.
Czasami zresztą czysto fizyczne elementy masażu zostają pominięte. Wtedy mianowicie, gdy z powodu oddalonego miejsca pobytu człowiek nie może osobiście stawić się u terapeuty. Wówczas zupełnie wystarczy zdjęcie. Organizm Zbyszka stał się odbiornikiem na tyle czułym, że odbiera energie osoby, która jest daleko, pozwalając dowiedzieć się, jakie ma problemy zdrowotne i nadajnikiem na tyle silnym, by na odległość włączyć odpowiednie "zasilanie" energetyczne, które zlikwiduje te problemy.
Niedobra energia powraca
Problemy zaś, z którymi ludzie do niego przychodzą (lub też wzywają go, jeśli są w ciężkim stanie), są przeróżne. Czasem idzie o życie, czasem o pomoc w umieraniu. Zbyszek uważa, że i jedno i drugie jest jego powinnością, uważa, że dopomożenie choremu na raka, by odszedł bez bólu, jest nie mniej ważne niż uratowanie życia komu innemu. Uratował kiedyś życie człowiekowi, któremu wrzód w uchu pękł tak nieszczęśliwie, że ropa rozlała się na mózg. Innym razem zaoszczędził kobiecie przykrości związanych z operacją, likwidując jej czterocentymetrowy mięśniak macicy. Najdłużej, choć to na pozór dziwne, musi się "bawić" z nerwicowcami - ta dolegliwość z trudnością poddaje się terapii, gdyż "zapisy" pozostawione w ciele przez traumatyzujące przeżycia są wyjątkowo głębokie i trudne do usunięcia.
Prawie zawsze udaje się Zbyszkowi przywrócić harmonię energetyczną w ciele pacjenta. Ku jego zgryzocie jednak nie zawsze pozostaje ona trwała. Jeśli człowiek weźmie u niego serię masaży, a potem wraca do swoich starych złości, pretensji do całego świata, papierosów, ciężkostrawnej, niezrównoważonej diety, siedzącego trybu życia, negatywne energie znowu opanowują jego ciało i stare dolegliwości powracają. Zdarza się jednak, że pod wpływem Zbyszkowego oddziaływania terapeutycznego ludzie zmieniają swój stosunek do otoczenia, stają się życzliwsi, bardziej pogodni, zmieniają swój styl życia nie narażając na szwank odzyskanego zdrowia. I to dopiero sprawia Zbyszkowi prawdziwą satysfakcję.
"Czwarty Wymiar", maj 1998