Drogi Zbyszku…… postaram się wyrazić słowami to co tak naprawdę wyrazić słowami się nie da ……to tylko cząstka tego co czuję i jak się czuję… wypadałoby pomilczeć ale czy inni odczytają coś z tego… więc spróbuję…… Od pierwszej chwili gdy weszłam na waszą stronę wiedziałam że tu i tylko tu chcę uczyć się lomi lomi i przeczucie mnie nie myliło, bo jeśli jest tak jak mówicie, a wiem że jest, to nie mogło mnie mylić…… Dostałam, doświadczyłam tu o wiele więcej niż sobie w najśmielszych myślach wyobrażałam ale dostałam to co było mi potrzebne… Mogę powiedzieć, że dostałam nowe lepsze życie…jakbym narodziła się ponownie… wszystko jest inne, inaczej myślę i czuję, inaczej widzę i wszystko jest takie cudowne, zachwycające jeszcze bardziej niż przedtem… Kocham inaczej… i mój ujadający umysł się zdecydowanie wyciszył, nie mam tego natłoku myśli w głowie, które męczyły mnie ogromnie i nie dawały wytchnienia ani na jawie ani we śnie… teraz usypiam szczęśliwa i budzę się szczęśliwa… i podobnie jak masując płyniemy po naoliwionym ciele tak teraz płynę przez życie… nie odczuwam już teraz tych wszystkich kanciastości które uwierały, męczyły i zakłócały moją harmonie… to pozwala cieszyć się życiem, każdą chwilą zupełnie inaczej niż przedtem, na głębszym poziomie…
Widzę teraz przeogromny dysonans między moim poprzednim życiem a naturą która jest taka harmonijna, która płynie… Dziś obserwowałam wschód słońca, kiedy promienie słoneczne powoli, stopniowo oświetlały coraz to większą powierzchnie ziemi i poczułam jak nigdy wcześniej tą niesamowita harmonie, spokój, płynność która panuje w naturze… Tylko my ludzie jakoś z tej natury się wyłamujemy, biegamy w kółko, szarpiemy się i tylko przez to cierpimy… jesteśmy jak głusi i ślepi a wszystko wokół aż krzyczy do nas jak należy żyć i czerpać z tego życia radość…
Kiedy po kilku dniach kursu wracałam do domu, prowadząc samochód jakoś inaczej czułam się jako kierowca, widziałam jakoś wyraźniej, jechałam płynniej i zdecydowanie poprawiła mi się koncentracja choć poprzednio nie narzekałam na braki w tej kwestii, zawsze uwielbiałam jeździć i szło mi dobrze… ale jak widać może być lepiej… Kiedy witałam się z córka przytuliła się do mnie jak zawsze , patrzyła na mnie i powiedziała, ze jestem jakaś inna i zażartowała gdzie jest moja mama??? ja chcę moją mamę… ale nazajutrz nakręciłam się po swojemu tylko zaraz pamiętając wasze lekcje zaczęłam myśleć dlaczego tak się stało? i oczywiście odpowiedziałam sobie na to pytanie… ale też pomyślałam oj Ewka chyba powinnaś powtórzyć kurs J… ale bez przesady przecież to nie tak, że znikną problemy albo nic już nas nie będzie wkurzać, tylko to co zrobimy w tej sytuacji, jak zareagujemy… Inna sytuacją z która przyszło mi się zmierzyć tego dnia było odpisanie na maila mojemu mężowi. Wcześniej jakikolwiek kontakt z nim był dla mnie ogromnym stresem i czułam lęk a teraz… znów kierując się waszymi naukami jak postępować z powiedzmy wrogami odpisałam przyjaźnie i na luzie… Pewnie pomyśli że się naćpałam albo zwariowałam… Ale co tam wysyłam miłość i muszę przyznać, że od razu czuję się z tym lepiej… W innej trudnej i bardzo ważnej dla mnie sprawie postanowiłam zostawić to co będzie albo nie będzie Górze…..Oj to jest u mnie szczególnie trudny proces J… jak to tak puścić a jak Góra zdecyduje inaczej a ja tego chcę, pragnę, potrzebuję… i naprawdę pamiętam Wasze przekazy w tych tematach… ale umysł mówi nie puszczaj bo nie dostaniesz tego co chcesz i ogarnie mnie lęk…a inne myśli np. no jak to przecież o szczęście trzeba walczyć! Rezygnujesz, poddajesz się…jesteś cieniasem… nie umiesz walczyć o miłość…… i takie tam… O dziwo mój spokojny umysł w tej kwestii podejmuje wzmożoną aktywność…… więc proces puszczania w tych warunkach przedłuża się i przebiega stopniowo, bo owszem można się oszukiwać, że jak powiem powiedzmy formułkę to tak już jest ale tak nie jest… To trzeba poczuć całym sobą i każdą komórką osobno…… Do tego trzeba ogromnej wiary, zaufania i pokory… Łatwo powierzyć sprawy mniej istotne czy sprawy innych ludzi… na tym można poćwiczyć puszczanie jak wcześniej człowiek wszystko starał się mieć pod kontrolą ale sprawa „życia i śmierci”… no właśnie nasuwa się pytanie czy to jest sprawa życia i śmierci?????? dlaczego tak uważam????? więc jak widzicie pracuje ciężko z tym konkretnym przypadkiem puszczenia i zawierzenia ale to całkiem fajna zabawa i pozwala siebie odkrywać i burzyć mury sztywnych przekonań………
Zakończę mój trochę przydługi list cytatem z maila od mojej przyjaciółki, która masuje lomi lomi, pod którym mogę podpisać się obiema rękami i sercem…
Cieszę sie baaaardzo , że Ci się podoba kurs i masowanie
niesamowite to wszystko prawda?
jak się miłość i czułość rozprzestrzenia, jak ubogaca jak pcha do przodu w rozwoju
w sumie czego ludzie więcej potrzebują jak dotyku pełnego czułości i akceptacji, miłości pełnej bliskości
oraz poczucia że wszystko jest możliwe!!!
cieszę się że Twoja przygoda się zaczęła, ze daje radość:)))))
Kochani więc dziękuję Wam z całego serca za możliwość wyruszenia w tą przygodę, za możliwość odczuwanie tej radości z tej podróży… zawsze czegoś szukam, zawsze się uczę, staram się słuchać świat i ludzi… Moim celem, który sprecyzowałam kilka lat temu było odnalezienie spokoju i harmonii, co zresztą nie omieszkałam oświadczyć na zajęciach z Zarządzania Zasobami Ludzkimi kiedy omawialiśmy osiąganie celów w życiu… no, nie wiele się dowiedziałam jak osiągnąć ten cel, właściwie trener przeszedł, jakby nie słysząc tego co powiedziałam do przypadku kolegi który chciał wybudować dom… No tak, tu wszystko jest proste, klarowne, mierzalne, da się określić w czasie i na pewno będziesz już wiedział jak go osiągniesz…… :))))))…… Czuję swój rozwój, widzę zmiany. Wiem, że krocze drogą do celu który sobie wyznaczyłam… ale Wasz kurs to jak przesiadka z ciuchci parowej z poprzedniego wieku do najszybszej kolejki XXI wieku… to już nie kroczki na ścieżce ale milowy krok do przodu, do celu… do szczęścia, harmonii, spokoju, wiary co góry przenosi i ogromnej radości i wolności od ujadającego, męczącego umysłu……
Aloha i do zobaczenia.
Ewa
Kraków, sierpień 2009