Minęło już parę miesięcy od mojego pierwszego masażu u Zbyszka i nie wyobrażam sobie miesiąca bez chociażby jednej wizyty u Mistrza. Kontynuując moją pierwszą relację z masaży napiszę coś więcej nie tylko o masażu, a raczej o doznaniach w trakcie „masażu”. Cudzysłów dlatego, że masaż ten w odróżnieniu od wszystkich innych masaży nie jest masażem w pełni tego słowa znaczeniu. To rozmowa duszy z ciałem. A wszystko to dzięki niezwykłym zdolnościom Mistrza. Dotyk w jego wykonaniu czyni ten masaż ceremonią. Tylko w jemu wiadomy sposób jego dotyk powoduje wyzwolenie naszej pamięci, która jest utrwalona w ciele. Jest dotykiem anioła, który prowadzi nas do najgłębszych zakamarków naszej duszy, jest podróżą w niedostępne już nawet dla nas kryjówki naszych wspomnień.
Otwierają się przed nami wielkie wrota, które pozwalają nam odbyć podróże o jakich nigdy nawet nie śniliśmy. Podróże te są jak katharsis, uwalniamy wszystkie swoje kompleksy, lęki i cierpienia. Każda podróż jest inna, każda jest niepowtarzalna, inspirowana przez nasze serce i duszę. Szczęście dodaje nam skrzydeł, unosi nas, tańczymy, śmiejemy się jak dzieci i płyniemy przez najpiękniejsze chwile naszego życia. Czujemy powiew letniej bryzy, płatki kwiatów spadające na ciało, ogniki na ciele. Myślisz sobie - to chyba czary, jakaś magia, ale to nie magia, to mistrz ceremonii uważnie przenosi nas w świat, który budzi nas do nowego życia.
Po masażu długo nie możesz dojść do siebie. Nie chcesz się obudzić, nie chcesz wracać ze swoich wojaży. Chcesz, aby chwila ta trwała wieczność.
A kiedy już wrócisz z tej „podróży” jesteś innym człowiekiem. Masz moc, masz siłę i masz wiarę, że to co robisz jest dobre lub postanawiasz, że musisz to zmienić.
Zbyszek jest ciągle tym samym pełnym spokoju i harmonii wewnętrznej, radości i miłości ujmującym człowiekiem. I właśnie tym wszystkim stara się obdarzać swoich „pacjentów”. Po prostu leczy ich dusze.
Gosia
Toruń, listopad 2010