Od paru lat przygotowywałam się do serii seansów bioenergoterapeutycznych u Zbyszka. Co prawda już trafiłam do Zbyszka na stół w kilku sytuacjach dla mnie bardzo trudnych, kiedy trzeba było natychmiast interweniować, pomóc mi i zawsze mogłam liczyć na tę pomoc.
To było jednak działanie na zasadzie utrzymania mnie na powierzchni wody w momencie, kiedy tonęłam w stresie, bólu, nerwach i innych zawirowaniach życiowych. Były to pojedyncze wizyty na przestrzeni kilku lat.
To, co chciałam opisać dotyczy jednak serii 6 seansów, które nastąpiły w ciągu 8 dni. Nie potrafię racjonalnie wytłumaczyć, dlaczego dopiero teraz podjęłam decyzje o przyjściu do Zbyszka. Myślę, że na wszystko przychodzi odpowiedni moment i bardzo wyraźnie to poczułam pewnego wrześniowego ranka.
Po pierwszym seansie czułam się niespokojnie. Po drugim wzrósł mi poziom złości. Wychodziły ze mnie moje osobiste tematy, problemy, zmory. Miałam za sobą nieprzespaną noc. Czułam jednak zachodzące zmiany i byłam przekonana, że muszę kontynuować. Potem po trzecim i czwartym seansie czułam głębszy smutek, melancholie, ale tez większy spokój. Miałam też ciekawe, wyraźne sny, których już nie pamiętam, ale były dość znaczące. Następne seanse/działania Zbyszka wyrównały w sposób absolutnie mistrzowski moje samopoczucie do poczucia równowagi, o którą zawsze mi chodziło, do dystansu, który nie jest ignorancją, do współodczuwania, ale bezpiecznego dla siebie, do koncentracji i energii do działania.
Wreszcie nie czułam lęku.
W trakcie działania Zbyszka miałam bardzo rożne odczucia: pierwsze seanse były nawet dość bolesne (oczywiście do wytrzymania), czułam duże drętwienie poszczególnych części ciała, albo reakcje w jednej stronie ciała i żadnej w drugiej. Czułam chłód i gorąco. Przewijały mi się różne obrazy przed oczami, urywki zdań, dźwięków, czasami odpływałam w bezczas i to było najprzyjemniejsze.
Ważne jest to, że dyskomfort w ciele jaki się czasami czuje podczas seansów jest niczym wobec bardzo dobrego samopoczucia po seansach. Stres i napięcia jakie zapamiętało nasze ciało w różny sposób można wyczyścić i każdy może mieć przy tym zupełnie różne odczucia. Nie sugerujcie się moimi odczuciami.
Po każdym z seansów, po zejściu ze stołu czułam się kompletnie w innym świecie. Potrzebowałam spokoju i ciszy. Udawało mi się jednak za każdym razem po wyjściu z pracowni dotrzeć bez problemu tam gdzie chciałam. Nie błądziłam lunatycznie po Warszawie, ale miałam wrażenie, że jestem w innej rzeczywistości niż wszyscy wokół mnie. Oba światy oczywiście potem się wyrównały.
Życzę wszystkim wytrwałości i konsekwencji w systematycznej pracy nad sobą. Jestem z całego serca wdzięczna Ci - Zbyszku - za tę pracę i pomoc. Czuję wielkie zmiany w życiu, których potrzebuję. Niech się dzieje jak najlepiej!
Aleksandra
Bordeaux, listopad 2007