Zbyszek Jasinkiewicz-Rostowski to niesamowity facet. Postury jest raczej mizernej. Jeżeli jednak ktoś z przyjaciół robi przemeblowanie i ma do przedstawienia ciężką szafę, prosi o wykonanie tej pracy właśnie jego. Mały chudzielec przychodzi, zapytany, czy potrzebuje do wykonania zadania jakiejś pomocy przecząco kręci głową, po czym dziwnym, niepojętym dla osób postronnych sposobem w ciągu pięciu minut przemieszcza szafę-kolubrynę w drugi koniec mieszkania.
Lomi Lomi
Kiedy Zbyszek wykonuje masaż jest jeszcze bardziej niesamowity niż zwykle. To, co się dzieje, przypomina jakieś misterium. Światło zgaszone. Pomieszczenie oświetla jedynie maleńka oliwna lampka, której płomień wydziela jakiś egzotyczny, kojący zapach. Z ukrytego magnetofonu płyną niepowtarzalne dźwięki hawajskiej muzyki. Sprawiają one, że człowiek, który z zamkniętymi oczyma leży na stole do masażu, ma wrażenie, iż znajduje się w niewielkim czółnie polinezyjskich tubylców kołyszącym się na wodzie nieopodal brzegu, że z nieba świeci olbrzymi srebrny księżyc. Jeżli leżąc na stole do masażu uchylimy na chwilę powieki, by podglądać terapeutę, zauważymy, że jest on w transie - jego stopy wykonują taneczne kroki w takt płynącej muzyki, podczas gdy jego dłonie, przedramiona i ramiona ślizgają się po naszym ciele, masując każdy jego kawałek. Oczy są przymknięte, twarz zdaje się należeć do kogoś, kto wsłuchuje się w coś ledwie słyszalnego.
Wrażliwość energetyczna
Jednakże Zbyszek daleki jest od tego, by ograniczyć się do czynnika li tylko fizycznego. Wykonuje to, co jest widoczne gołym okiem - czyli ów masaż cielesny, ale również kontaktuje się z pacjentem na bardzo różnych poziomach energetycznych.
Do takiego działania przygotowywał się bardzo długo. Piętnaście lat temu zaczynał od radiestezji - ona uświadomiła mu, że podlega działaniu jakichś energii, których istnienia przedtem nie podejrzewał. Potem zapoznał się z arkanami polarity u Jerzego Kiersza, by nauczyć się leczniczego wykorzystywania energii. Im więcej obcował z energią tym bardziej chciał rozszerzyć ramy dostępnego mu energetycznego świata. Do Lecha Emfazego Stefańskiego chodził na zajęcia, których celem było opanowanie techniki eksterioryzacji. Jednakże naprawdę szeroki kontakt z różnymi poziomami energetycznymi przyniosły mu dopiero długotrwałe ćwiczenia oddechowe. Pozwalają one na oczyszczenie ciała z zablokowań i staje się ono drożne energetycznie.
Ponieważ - jak powiada Zbyszek - cały świat jest energią, oczyściwszy ciało można uzyskać kontakt z różnymi poziomami energii: z podświadomością i nadświadomością, z myślami innych ludzi, ze słowami dawno już wypowiedzianymi o setki kilometrów od nas, z osobami przebywającymi na równiku i w arktyce, z "zapisami" energetycznymi w cudzym ciele. Każdy człowiek zdaniem Zbyszka odbiera takie sygnały, tylko u większości ludzi nie docierają one do świadomości z uwagi na blokady w ich ciałach. Do jego świadomości sygnały te docierają, gdyż wyrobił już sobie odpowiednią wrażliwość energetyczną.
Oddziaływanie na innych poziomach
Gdy wchodzi w kontakt z pacjentem: gdy z nim rozmawia, gdy na niego patrzy, gdy przesuwa rękoma po jego ciele, dowiaduje się co w tym ciele jest "zapisane". Każde zdarzenie z życia człowieka, każdy uraz fizyczny czy psychiczny, każda choroba, każde przeżycie traumatyzujące czy radosne "zapisane" w ciele człowieka, zakodowane są w każdej jego komórce. Odciskają piętno na jego dalszym życiu i mogą wywoływać choroby. "Zapisy" z poprzednich wcieleń ulokowane są jego zdaniem nie w ciele, lecz na innym poziomie energetycznym, który Zbyszek nazywa duszą. Wszystkie te "zapisy" odczytuje on, gdy wchodzi w kontakt z pacjentem. Nie żeby się starał dokonać tych "odczytów", Czasami wręcz wolałby o wielu sprawach nie wiedzieć (bo w czasie kontaktu z pacjentem zaczyna niejako żyć całym jego życiem w pełnym jego wymiarze, co nie zawsze bywa przyjemne), cóż kiedy wiadomości nie proszone przechodzą do niego. Potem musi wykonać wysiłek, by wyrzucić je ze swego umysłu, zapomnieć o nich, bo trudno byłoby żyć z takim "bagażem".
Jednocześnie z "odczytywaniem" następuje oddziaływanie. Oczywiście, że masaż w Zbyszkowym wykonaniu jest także masażem w sensie dosłownym - rozluźnia napięte mięśnie i wiązadła, rozgrzewa stawy. Jest jednak i czymś znacznie więcej. Jest psychologicznym oddziaływaniem przyjaznego ludzkiego dotyku, któref1o tak wiele osób potrzebuje nie zdając sobie z tego sprawy, jest "zastrzykiem" energii przykazywanej przez terapeutę, jest wyrównaniem poziomu energetycznego różnych partii ciała, jest też oddziaływaniem na poziomie mentalnym.
Czasami zresztą czysto fizyczne elementy masażu zostają pominięte. Wtedy mianowicie, gdy z powodu oddalonego miejsca pobytu człowiek nie może osobiście stawić się u terapeuty. Wówczas zupełnie wystarczy zdjęcie. Organizm Zbyszka stał się odbiornikiem na tyle czułym, że odbiera energie osoby, która jest daleko, pozwalając dowiedzieć się, jakie ma problemy zdrowotne i nadajnikiem na tyle silnym, by na odległość włączyć odpowiednie "zasilanie" energetyczne, które zlikwiduje te problemy.
Niedobra energia powraca
Problemy zaś, z którymi ludzie do niego przychodzą (lub też wzywają go, jeśli są w ciężkim stanie), są przeróżne. Czasem idzie o życie, czasem o pomoc w umieraniu. Zbyszek uważa, że i jedno i drugie jest jego powinnością, uważa, że dopomożenie choremu na raka, by odszedł bez bólu, jest nie mniej ważne niż uratowanie życia komu innemu. Uratował kiedyś życie człowiekowi, któremu wrzód w uchu pękł tak nieszczęśliwie, że ropa rozlała się na mózg. Innym razem zaoszczędził kobiecie przykrości związanych z operacją, likwidując jej czterocentymetrowy mięśniak macicy. Najdłużej, choć to na pozór dziwne, musi się "bawić" z nerwicowcami - ta dolegliwość z trudnością poddaje się terapii, gdyż "zapisy" pozostawione w ciele przez traumatyzujące przeżycia są wyjątkowo głębokie i trudne do usunięcia.
Prawie zawsze udaje się Zbyszkowi przywrócić harmonię energetyczną w ciele pacjenta. Ku jego zgryzocie jednak nie zawsze pozostaje ona trwała. Jeśli człowiek weźmie u niego serię masaży, a potem wraca do swoich starych złości, pretensji do całego świata, papierosów, ciężkostrawnej, niezrównoważonej diety, siedzącego trybu życia, negatywne energie znowu opanowują jego ciało i stare dolegliwości powracają. Zdarza się jednak, że pod wpływem Zbyszkowego oddziaływania terapeutycznego ludzie zmieniają swój stosunek do otoczenia, stają się życzliwsi, bardziej pogodni, zmieniają swój styl życia nie narażając na szwank odzyskanego zdrowia. I to dopiero sprawia Zbyszkowi prawdziwą satysfakcję.
Ulica Stara to niedługa uliczka leżąca na warszawskiej skarpie, tuż obok Nowego Miasta. Dlatego idąc nią od strony Wisły trzeba pokonać dosyć spore wzniesienie. Już samo to, wprowadza nas w odpowiedni klimat tego miejsca. Przekraczając bramę, wychodzimy na piękne, zadbane, zielone podwórko. Ale największa niespodzianka dopiero przed nami.
Zbyszek, wita nas przed wejściem do kamienicy i prowadzi do miejsca, w którym wykonuje masaże, do … piwnicy. Zamykając za sobą drzwi, wkraczamy jakby do innego świata, gdzie czas przestaje istnieć. Gospodarz częstuje nas pyszną kawą lub herbatą z najprawdziwszym miodem, o wyjątkowym smaku. Kiedy wyczuwa, że jest to potrzebne, zagaja rozmowę lub zaczyna snuć gawędy o swoich doświadczeniach z Podświadomością. To pozwala się rozluźnić, zapomnieć o troskach codziennego życia i w pełni oddać się w ręce masażysty. Odpowiednio dobrana muzyka dopełnia całości. A po wszystkim okazuje się, że zamiast przewidzianej godziny lub dwóch spędziliśmy tam trzy lub więcej. I wcale nie mamy ochoty opuszczać tego szczególnego miejsca i niezwykłego gospodarza.
Zbyszek Jasinkiewicz-Rostowski to niesamowity facet. Postury jest raczej mizernej. Jeżeli jednak ktoś z przyjaciół robi przemeblowanie i ma do przedstawienia ciężką szafę, prosi o wykonanie tej pracy właśnie jego. Mały chudzielec przychodzi, zapytany, czy potrzebuje do wykonania zadania jakiejś pomocy przecząco kręci głową, po czym dziwnym, niepojętym dla osób postronnych sposobem w ciągu pięciu minut przemieszcza szafę-kolubrynę w drugi koniec mieszkania.
Lomi Lomi
Kiedy Zbyszek wykonuje masaż jest jeszcze bardziej niesamowity niż zwykle. To, co się dzieje, przypomina jakieś misterium. Światło zgaszone. Pomieszczenie oświetla jedynie maleńka oliwna lampka, której płomień wydziela jakiś egzotyczny, kojący zapach. Z ukrytego magnetofonu płyną niepowtarzalne dźwięki hawajskiej muzyki. Sprawiają one, że człowiek, który z zamkniętymi oczyma leży na stole do masażu, ma wrażenie, iż znajduje się w niewielkim czółnie polinezyjskich tubylców kołyszącym się na wodzie nieopodal brzegu, że z nieba świeci olbrzymi srebrny księżyc. Jeżli leżąc na stole do masażu uchylimy na chwilę powieki, by podglądać terapeutę, zauważymy, że jest on w transie - jego stopy wykonują taneczne kroki w takt płynącej muzyki, podczas gdy jego dłonie, przedramiona i ramiona ślizgają się po naszym ciele, masując każdy jego kawałek. Oczy są przymknięte, twarz zdaje się należeć do kogoś, kto wsłuchuje się w coś ledwie słyszalnego.
Wrażliwość energetyczna
Jednakże Zbyszek daleki jest od tego, by ograniczyć się do czynnika li tylko fizycznego. Wykonuje to, co jest widoczne gołym okiem - czyli ów masaż cielesny, ale również kontaktuje się z pacjentem na bardzo różnych poziomach energetycznych.
Do takiego działania przygotowywał się bardzo długo. Ponad czterdzieści lat temu zaczynał od radiestezji - ona uświadomiła mu, że podlega działaniu jakichś energii, których istnienia przedtem nie podejrzewał. Potem zapoznał się z arkanami polarity u Jerzego Kiersza, by nauczyć się leczniczego wykorzystywania energii. Im więcej obcował z energią tym bardziej chciał rozszerzyć ramy dostępnego mu energetycznego świata. Do Lecha Emfazego Stefańskiego chodził na zajęcia, których celem było opanowanie techniki eksterioryzacji. Jednakże naprawdę szeroki kontakt z różnymi poziomami energetycznymi przyniosły mu dopiero długotrwałe ćwiczenia oddechowe. Pozwalają one na oczyszczenie ciała z zablokowań i staje się ono drożne energetycznie.
Ponieważ - jak powiada Zbyszek - cały świat jest energią, oczyściwszy ciało można uzyskać kontakt z różnymi poziomami energii: z podświadomością i nadświadomością, z myślami innych ludzi, ze słowami dawno już wypowiedzianymi o setki kilometrów od nas, z osobami przebywającymi na równiku i w arktyce, z "zapisami" energetycznymi w cudzym ciele. Każdy człowiek zdaniem Zbyszka odbiera takie sygnały, tylko u większości ludzi nie docierają one do świadomości z uwagi na blokady w ich ciałach. Do jego świadomości sygnały te docierają, gdyż wyrobił już sobie odpowiednią wrażliwość energetyczną.
Oddziaływanie na innych poziomach
Gdy wchodzi w kontakt z pacjentem: gdy z nim rozmawia, gdy na niego patrzy, gdy przesuwa rękoma po jego ciele, dowiaduje się co w tym ciele jest "zapisane". Każde zdarzenie z życia człowieka, każdy uraz fizyczny czy psychiczny, każda choroba, każde przeżycie traumatyzujące czy radosne "zapisane" w ciele człowieka, zakodowane są w każdej jego komórce. Odciskają piętno na jego dalszym życiu i mogą wywoływać choroby. "Zapisy" z poprzednich wcieleń ulokowane są jego zdaniem nie w ciele, lecz na innym poziomie energetycznym, który Zbyszek nazywa duszą. Wszystkie te "zapisy" odczytuje on, gdy wchodzi w kontakt z pacjentem. Nie żeby się starał dokonać tych "odczytów", Czasami wręcz wolałby o wielu sprawach nie wiedzieć (bo w czasie kontaktu z pacjentem zaczyna niejako żyć całym jego życiem w pełnym jego wymiarze, co nie zawsze bywa przyjemne), cóż kiedy wiadomości nie proszone przechodzą do niego. Potem musi wykonać wysiłek, by wyrzucić je ze swego umysłu, zapomnieć o nich, bo trudno byłoby żyć z takim "bagażem".
Jednocześnie z "odczytywaniem" następuje oddziaływanie. Oczywiście, że masaż w Zbyszkowym wykonaniu jest także masażem w sensie dosłownym - rozluźnia napięte mięśnie i wiązadła, rozgrzewa stawy. Jest jednak i czymś znacznie więcej. Jest psychologicznym oddziaływaniem przyjaznego ludzkiego dotyku, któref1o tak wiele osób potrzebuje nie zdając sobie z tego sprawy, jest "zastrzykiem" energii przykazywanej przez terapeutę, jest wyrównaniem poziomu energetycznego różnych partii ciała, jest też oddziaływaniem na poziomie mentalnym.
Czasami zresztą czysto fizyczne elementy masażu zostają pominięte. Wtedy mianowicie, gdy z powodu oddalonego miejsca pobytu człowiek nie może osobiście stawić się u terapeuty. Wówczas zupełnie wystarczy zdjęcie. Organizm Zbyszka stał się odbiornikiem na tyle czułym, że odbiera energie osoby, która jest daleko, pozwalając dowiedzieć się, jakie ma problemy zdrowotne i nadajnikiem na tyle silnym, by na odległość włączyć odpowiednie "zasilanie" energetyczne, które zlikwiduje te problemy.
Niedobra energia powraca
Problemy zaś, z którymi ludzie do niego przychodzą (lub też wzywają go, jeśli są w ciężkim stanie), są przeróżne. Czasem idzie o życie, czasem o pomoc w umieraniu. Zbyszek uważa, że i jedno i drugie jest jego powinnością, uważa, że dopomożenie choremu na raka, by odszedł bez bólu, jest nie mniej ważne niż uratowanie życia komu innemu. Uratował kiedyś życie człowiekowi, któremu wrzód w uchu pękł tak nieszczęśliwie, że ropa rozlała się na mózg. Innym razem zaoszczędził kobiecie przykrości związanych z operacją, likwidując jej czterocentymetrowy mięśniak macicy. Najdłużej, choć to na pozór dziwne, musi się "bawić" z nerwicowcami - ta dolegliwość z trudnością poddaje się terapii, gdyż "zapisy" pozostawione w ciele przez traumatyzujące przeżycia są wyjątkowo głębokie i trudne do usunięcia.
Prawie zawsze udaje się Zbyszkowi przywrócić harmonię energetyczną w ciele pacjenta. Ku jego zgryzocie jednak nie zawsze pozostaje ona trwała. Jeśli człowiek weźmie u niego serię masaży, a potem wraca do swoich starych złości, pretensji do całego świata, papierosów, ciężkostrawnej, niezrównoważonej diety, siedzącego trybu życia, negatywne energie znowu opanowują jego ciało i stare dolegliwości powracają. Zdarza się jednak, że pod wpływem Zbyszkowego oddziaływania terapeutycznego ludzie zmieniają swój stosunek do otoczenia, stają się życzliwsi, bardziej pogodni, zmieniają swój styl życia nie narażając na szwank odzyskanego zdrowia. I to dopiero sprawia Zbyszkowi prawdziwą satysfakcję.